Formacja SGO

20110911 MilSim 72h Toxic Cloud

Zapraszam do relacji z pierwszego zrealizowanego przez SGO Gdańsk 72 godzinnego MilSim-u
z elementami LARP. Jest to kolejna aktywność w kierunku działań z zakresu zielonej taktyki, do której powoli się przystosowujemy. Autorem relacji jest pomysłodawca operacji – Rambo, który jechał ze swojej jednostki aż z okolic Szczecina na „Toxic Cloud I”.

RAPORT Z OPERACJI „TOXIC CLOUD”

Image
Mimo świadomości trudu nadchodzących zadań, humor nie opuszczał uczestników wyprawy

Skład operacyjny:
D-ca drużyny: Rambo
Zwiadowca: Radoslav
Strzelec wsparcia: Snejku
Medyk – Łysy

Skład dodatkowy:
Aliaze
Sagisu

09.09.2011 r.

Image
Pan fotograf nam tu poświeci tym fleszem proszę

Początek operacji „Toxic Cloud” rozpoczął się fatalnie. Nastąpiło obsunięcie w czasie o 3 godziny, ze względu na problemy techniczne jednego z pojazdów, transportujących dowódcę drużyny na miejsce akcji. Operacja rozpoczęła się o godzinie 21:00. O godzinie 22:00 doszło do zrzutu operatorów w pobliże miejsca akcji, na północ od Wejherowa. Misję rozpocząłem od krótkiej odprawy i wyznaczenia nowego celu misji. Okazało się, że „paczka” z bronią została zrzucona kilka kilometrów dalej niż powinna. Podstawowym celem drużyny było zdobycie broni i amunicji. Rozpoczęliśmy wymarsz operując tylko mapą i kompasem, w całkowitych ciemnościach, a jedyną bronią, którą posiadaliśmy były nasze pistolety. Niestety drużyna miała za małe doświadczenie w nocnych marszach i odział się zgubił. I tak zadanie, które miało trwać teoretycznie 3 godziny, trwało ponad 5 godzin. Po godzinie 03:00 oddziałowi udało się odnaleźć zagubioną broń. Następnym zadaniem było dotarcie do punktu noclegu. Trwało to nie całą godzinę. Po dotarciu na miejsce rozbiliśmy obóz i wyznaczyłem operatorów do nocnej warty.

Image
Po ciemku i na czuja

10.09.2011 r.

Pobudkę ogłosiłem o godzinie 07:00. Po zwinięciu obozu i posileniu przeszedłem do krótkiej odprawy i wyznaczyłem nowe rozkazy. Przystąpiliśmy do głównego celu misji, czyli odzyskania próbek z wirusem, z miejsca katastrofy. O godzinie 07:30 wymaszerowaliśmy na wschód, wzdłuż rzeki Gizdebka. Gdy doszliśmy do przecięcia drogi i rzeki byliśmy zmuszeni do wykorzystania techniki kamuflażu i zastygnięcia w bezruchu. Drogą przechodziło kilka osób. Tym razem to była rodzina na spacerze, ale cały czas musieliśmy być czujni. W każdej chwili mogliśmy trafić na patrol „Czerwonej Fali”. Upewniliśmy się, że cywile odeszli i ruszyliśmy dalej. Po około 1,5 km. marszu natrafiliśmy na mokradła. Dalszy marsz wzdłuż rzeki był zbyt niebezpieczny, więc postanowiliśmy, że dalej będziemy poruszać się rzeką. Po mimo stabilnego koryta rzeki, musieliśmy być ostrożni. Kilka razy zapadłem się w mule na wysokość powyżej kolan. W takich wypadkach dobrze jest działać w drużynie.

Image
„Taktyczne brodzenie w wodzie”

Gdy doszliśmy do rozgałęzienia rzeki, nie mieliśmy wyboru, musieliśmy skręcić na północ. Wydłużyliśmy tym samym drogę, kosztem bezpieczeństwa. Wzdłuż południowej odnogi rzeki znajdują się bardzo głębokie mokradła. Dla zwiększenia bezpieczeństwa, używaliśmy ścieżek, którymi zazwyczaj poruszają się dzikie zwierzęta. Po kilkuset metrach doszliśmy do wąskiego pastwiska, między bagnem, a rzeką, gdzie pasło się stado żubroni. Aby nie spłoszyć stada i tym samym nie zdenerwować byka, prześliśmy na południową stronę rzeki. Rzeka miała bardzo muliste dno, więc do przejścia wykorzystaliśmy gałęzie i młode drzewa. Musieliśmy stąpać bardzo ostrożnie, gdyż mokradła były bardzo zdradliwe. Niestety razem ze strzelcem wsparcia weszliśmy w muł o głębokości około 1 metra. Współpracując ze sobą udało nam się wydostać z bagna i kierowaliśmy się dalej na południowy wschód. W końcu udało nam się wydostać z rejonu mokradeł i doszliśmy do drogi prowadzącej w kierunku rozbitego śmigłowca. Kierowaliśmy się drogą na wschód, aż doszliśmy do stawu i asfaltowej drogi prowadzącej w kierunku Pucku. Niedaleko drogi, obok opuszczonego budynku odnaleźliśmy rannego pilota śmigłowca.

Image
This is Team Alfa, we have a wounded pilot.

Image
Your’re good to go buddy

Po tym jak medyk go opatrzył, złożyliśmy część oporządzenia obok pilota i wyruszyliśmy do śmigłowca, który znajdował się po drugiej stronie drogi. Aby nie narażać się na widok ludności cywilnej musieliśmy przejść pod drogą, kanałem o średnicy 1,5 metra.

Po drugiej stronie odnaleźliśmy torbę z próbkami i udaliśmy się z powrotem do pilota. Aby zmylić wojska „Czerwonej Fali” udaliśmy się w kierunku północno zachodnim. W międzyczasie do Wejherowa wysłano kompanię Gdyńskich Oddziałów Operacyjno Desantowych w celu nawiązania kontaktu ogniowego ze ścigającym nas wojskiem „Czerwonej Fali”. Manewr ten miał na celu spowolnienie ruchów nieprzyjaciela. Po bezpiecznym oddaleniu się do lasu na północny zachód od miejscowości Sławutno, zarządziłem odpoczynek. „Snejku” zajął się rozpaleniem ogniska, natomiast reszta drużyny pod przewodnictwem „Łysego” zajęła się budowaniem szałasu. Po zbudowaniu szałasu i rozpaleniu ogniska, przyszła pora na podniesienie morale drużyny. Zjedliśmy ciepły posiłek i wysuszyliśmy buty po przeprawie rzecznej. Po tym jak zapadł zmrok wyznaczyłem wartowników i udaliśmy się spać.

Image
Wszędzie dobrze ale w obozie najlepiej

Image
Zielono na zielonym

Pobudka nastąpiła o 06:30. Spakowaliśmy się i zjedliśmy. Pozwoliliśmy sobie na dłuższą przerwę przed wymarszem. O godzinie 10:00 Wyruszyliśmy do miejsca ewakuacji, który znajdował się na tej samej polanie, gdzie odbył się zrzut operatorów. Ewakuacja była zaplanowana na godzinę 14:00 więc, aby przyspieszyć poruszaliśmy się drogą w kierunku południowo zachodnim w stronę wsi Kępino. Na kilometr przed miejscowością Wejherowo skręciliśmy na wschód i dalej szliśmy lasem. Do punktu ewakuacyjnego dotarliśmy na kilka minut przed 14:00. Transport zabrał nas do bazy, gdzie oddałem torbę z próbkami. Okazało się, że jedna fiolka z wirusem wypadła z torby, prawdopodobnie w pobliżu miejsca katastrofy. Została tam wysłana drużyna Gdyńskiej Grupy Szturmowej, niestety nic nie odnaleziono. Jest wysoce prawdopodobne, że próbka wpadła w niepowołane ręce…

Image
Ostatni wysiłek na końcowych kilometrach

Autor:
Dawid „Rambo” (SGO Gdańsk – oddział w Szczecinie)
Zdjęcia:
Aliaze (SGO Gdańsk)