Formacja SGO

20130222 GF Point BASIC – relacja Radek (SGO Gdańsk)

16 lutego wraz z Veronem wystartowaliśmy w biegu na orientację GF POINT w kat. BASIC. W Sobótce było z nami również dwóch kolejnych członków SGO Gdańsk:  Mariusz i Czesio oraz Łukasz z Tabodesign.
Mariusz startował z Czesiem w kat. PROFESIONAL (obciążenie w plecaku 10kg, 3kg kamizelka 2.5kg replika). Zdecydowałem się na BASIC ze względu na pierwszy start w tym roku, a mimo dobrego przygotowania góry dla mnie będą pierwszym terenem na którym sprawdzę swą noworoczną kondycję.
Stawiliśmy się w punkcie rejestracyjnym: gimnazjum w Sobótce. O godzinie 7.30 spotkaliśmy się z Mariuszem, który właśnie kończył szpejowanie. Godzina 9:00 Mariusz z Czesiem startują.  Atmosfera udziela się wszystkim – toaleta oblegana…za chwilę mówią, że jedna z kabin jest już out of duty  . 9.45 ogłaszają komunikat dla BASIC I NAVIGATOR przechodzimy na plac przed gimnazjum, dostajemy mapy krótki wgląd w mapę. 6 punktów w obrębie miasta zaznaczone literkami od A do F i punkty od  1 do 9. Czas do 17.00. Z Veronem decydujemy się na bieg do punktu F potem kolejno G, B, C,A,D.E.
10 z minutami: start. Strategia jaka obraliśmy to wyprzedzić w miarę jak najwięcej osób i trzymać się w pierwszej dziesiątce, potem zwolnić i biec wolnym równym tempem czekać jak konkurencja wymięknie i zbierać punkty jeden po drugim. Już przy stadionie OSIR wykrzuszyła się część towarzystwa. Nie sprawdzając dokładnie mapy puściliśmy się w pogoń za kimś w oddali. Wyprzedziliśmy tak kilka osób…po czym stwierdziliśmy że chyba się zgubiliśmy. Schodzimy na żółty szlak wychodzimy przy PK nr. 1 i słyszymy nie miłe info: nie mamy dwóch punktów, no to w drogę i  wracamy!


Główną ulica mijamy ludzi kończących pierwszy etap. Mamy 30 minut po czym zamkną 1 PK. Robimy dodatkowe koło zaliczając 2 punkty, 10 minut przed końcem dobiegamy. Szybkie przeanalizowanie mapy. Veron rzuca pomysł: zaliczyć PK od ostatniego czyli 8,7 itd. Chwila odpoczynku udajemy się na ulice Świdnicką która prowadzi do 8 PK. Kamieniołomy i 30 minutowy bieg szosą. Spotykamy dwóch śmiałków, którzy pobiegli tą samą trasą co my lecz zabłądzili. Szybki rzut oka na kompas i ruszamy. Dwóch kolegów biegnie wraz z nami do 8 PK
Zjawiamy się w pełni energii (skonsumowaliśmy wcześniej żel energetyczny). Zadanie to odczytać co jest na kartce na środku liny rozmieszonej nad kamieniołomem. Widok zdumiewający…a karta podbita i biegniemy dalej do starej browarni w PK 7. Ubita droga leśna prowadzi jak po sznurku, zadanie do wykonania zestrzelić 8 tarcz w czasie 2 minut przed nami 3 osoba kolejka,  spotykam koleżkę z Biegu Komandosa.


Veron pierwszy staje na starcie wykonuje swoje zadanie z precyzją trafia tarcze za pierwszym strzałem lecz na mecie sędzia mówi, że zabrakło mu jednej sekundy i dostaje 90 karnych minut. Następny w kolejce stoję ja (Veron rusza aby nadrobić czas, ja postaram się go dogonić na trasie). Start biegnę ile sił w nogach, pierwsza tarcza, druga trzecia itd. Naliczyłem 5, chwila konsternacji ale wracam na metę bo nie chce dostać  90 min kary. Wracając po drodze zauważam jeszcze jedną, celuje i w biegu oddałem trzy strzały dla pewności. Meta, uff… zmieściłem się w czasie. Karta podbita wybiegam z browarni, szybki wgląd w mapę. Lecę w górę przez rezerwat niebieskim szlakiem do PK 6.


Biegnę ile sił w nogach, z myślą że dogonię Verona. Zdobywając kolejne metry stwierdzam, że Veron pobiegł inna trasą. Teren zaczyna piąć się w górę. Zwalniam tempo do marszowego bo jest ślisko. W połowie drogi mijam ludzi z kat. PROFESIONAL i po 15min dobiegam na PK6. Widzę małą kolejkę uczestników – robią pompki. Myślałem, że mnie ostro przepompują i stracę zapał. Podchodzę do sędziego, czytam regulamin a tu 10 pompek, 10 przysiadów i małe kółko do przebiegnięcia. Zadanie należy wykonać 3X. Pytam czy technika dowolna, dostaje potwierdzenie – padnij i tym momencie słyszę, który nabija się, że ja powinienem robić po 30.
Mariusz dobiega do PK, szybkie, niemal sprinterskie zaliczenie PK, wymiana zdań z Mariuszem i udaję się na PK 5. Teren zaczyna być trudny, dalej niebieskim szlakiem pionowe niemal wejście pod górę Ślężą. Mijam coraz więcej ludzi i podpytuje jak daleko na górę – słyszę, że mam sporo do maszerowania. Pierwsza myśl, to że robią sobie jaja.
Jednak nie kłamali odcinek PK 6 do 5 był najtrudniejszym podczas dzisiejszego biegu. Biegnę sam i pocieszam się, że jeszcze mam trochę zapasu napoju izotonicznego i dwa żele. Teren zmienia się w niemal płaskie podejście. Patrzę z nadzieją w górę ale nic nie wiedze, gęsta mgła na szczycie ogranicza widoczność ale nagle przede mną stoi drogowskaz. Chwila odpoczynku, dopijam izotonik i wchodzę do schroniska. Przede mną już większa kolejka którą napotkałem na PK6. zadanie udzielić odpowiedzi na kilku pytań z pierwszej pomocy. Potem test praktyczny. Ten drugi przeszedłem z trzema punktami karnymi – ale pacjent żyje:) Podbicie karty, teraz trasa w dół szlakiem żółto-czerwonym.
Już tylko z górki. Zaczynam biec tak jak by góra pchała mnie w dół, niekiedy musze się zatrzymać bo robi się niebezpiecznie ślisko. Mijam coraz mniej uczestników lecz morale nie upadają, wypijam resztki żelu  -mocy przybywaj.


Cisza. Zbiegam ze stromej góry (prawie się przewracając). Podchodzę i pytam jakie zadanie. Podbijają mi kartę i mówią że to moje zadanie. Chwila konsternacji, odpoczynku i rzucam się na tą górę, która odbiera mi ostatnie siły w nogach. Strome zbocze napina mięśnie czworogłowe do granic wytrzymałości. Doskwiera mi lekki skurcz. Wycieńczony docieram na rozwidlenie, teraz tylko po sznureczku do trójki. PK 3 – zadanie: wybrać trzy karty ze zdjęciami broni i powiedzieć co to za maszyny. Byłem w wojsku, na strzelnicy strzelało się już z różnych giwer ale żadnej nie rozpoznałem – świat idzie szybko do przodu…
Chwila namysłu, palnąłem trzy odpowiedzi i widzę teraz tylko uśmiech na twarzach. Trzy pudła podbijają mi kartę, a ja inkasuje 30 punktów karnych. Lecę ile sił w nogach, już tylko dwa punkty. Już z daleka widzę PK. Zwalniam, łapie oddech żeby na spokojnie podejść do zadania. Na miejscu dowiaduje się, że czeka mnie test z wiedzy wojskowej i airsoftu.
Mimo złamanego ołówka poszło ok. Biegnę do ostatniego punktu coś sobie nucąc na pocieszenie (tak samo jak kończyłem Bieg morskiego Komandosa). Jeszcze tylko strome zbocze, wspinam się z uśmiechem na szczytu i widzę bramkę rezerwatu. Tą samą bramkę, którą przed czterema godzinami opuszczałem. Dobiegam do sędziego podbija mówiąc „to wszystko”. Staje i  nie wiem co robić. On powtarza, że mam wracać do gimnazjum – myślę to koniec zapisali mnie, czas i już koniec mordęgi. Spacerkiem przemierzam ulice Sobótki. Po drodze spotkałem uczestnika kat.PROFESIONAL.
Tak idąc wymieniamy się wrażeniami. Proszę go o mapę bo moja od rozkładania i zwijania porwała się na kawałki. Kolega albo był wykończony biegiem albo musi poćwiczyć pracę w mapą bo nie dotarłby sam dalej:) Podchodzę do stanowiska, pokazuję numer ale odpowiadają że nie tu. Odchodzę. Widzę już Maćka, a z nim Mariusza i kompletnie zapominam o oddaniu numeru. Zajadam się pyszną zupą i tak siedzimy… czas leci. O 17 zamknięto rejestrację. Tym sposobem stałem się jednym z 3 niesklasyfikowanych zawodników:)

Radek

Zespół Delta, SGO Gdańsk