Formacja SGO

20150119 GF Point TEAM – II miejsce SGO

W styczniu 2015 roku ekipa SGO startowała w kolejnej edycji zawodów GF Piont. Tym razem obsada była bardzo liczna: jedna osoba w kategorii Basic (Veron), jedna osoba w kategorii Profesional (Danger) oraz jeden mieszany czteroosobowy zespół z Gdańska, Wrocławia i Krakowa w kategorii Team.

Z racji tego, że startowałem w kategorii Team opisze udział w tym biegu z tej perspektywy.

Z Gdańska startowały w zespole dwie osoby Berno i Ja, z Krakowa  Gebel, z Wrocławia Rogu. Nie było czasu wcześniej się zgrać więc docieraliśmy się na trasie.

Do Walimia dojechaliśmy ok. godz. 19:00 – szybka przekąska w miejscowym barze i w końcu zameldowaliśmy się w punkcie zbornym – miejscowej szkole. Frekwencja uczestników była bardzo wysoka, do rejestracji trzeba było stać w małej kolejce, wszędzie kręciło się wielu uczestników, jedni się szpejowali, inni przygotowywali się do biegu, który miał się rozpocząć dopiero następnego dnia rano, a jeszcze inny odpoczywali i nabierali sił przed startem. My takiego komfortu nie mieliśmy – od razu na pełnych obrotach – ważenie ekwipunku, sprawdzanie sprzętu – replik, latarek, zapasowych baterii itd. W między czasie dojechali Rogu i Gebel.

Start rozpoczął się punktualnie o 22:00 – zespoły ruszyły w kierunku punktu oddalonego o ok.11-12 km,  gdzie było do realizacji nocne zadanie specjalne. Od samego początku narzuciliśmy ostre tempo marszobiegu i już po półgodzinie byliśmy w czołówce drużyn prowadzących. Z mapą i kompasem w ręku co 10 min. korygowaliśmy kierunek marszu. Po godzinie forsownego marszu przed nami była tylko jedna drużyna, z którą byliśmy w kontakcie wzrokowym. Po doścignięciu i krótkiej wyminie zdań okazało się, że jest to drużyna miejscowych, którzy doskonale znają teren. Widzieli, że dzięki znajomości terenu mają przewagę i próbowali nas zgubić, ale nasza taktyka okazała się bardzo skuteczna – jeden z nas zawsze dotrzymywał im kroku, błyskami światła wskazując pozostałym kierunek marszu. Wspólnie dotarliśmy do miejsca, w którym do realizacji było zadanie specjalne. Okazało się, że nikt z organizatorów nie zakładał, że uda się nam w tak krótkim czasie pokonać odległość z miejsca startu do lokalizacji zadania specjalnego, więc na miejscu była tylko jedna osoba, reszta dopinała jeszcze czekające nas zadania. Była godzina 1:00 w nocy. Nie obeszło się bez małych przygód – tuż przy punkcie zadania specjalnego, szukając wejścia do niego, niechcący znalazłem się na terenie, który zabezpieczał ogromny owczarek kaukaski – zobaczyłem go w momencie, gdy prawie na niego wszedłem. Prawdopodobnie tylko dzięki temu, że obaj  byliśmy równie zaskoczeni swoją obecnością udało mi się w ekspresowym tempie uniknąć sprawdzenia, który z nas jest mocniejszy – nigdy wcześniej (mając na sobie całe wyposażenie taktyczne wraz z repliką i plecakiem) nie udało mi się w takim tempie sforsować przeszkody terenowej w postaci ogrodzenia. Na szczęście wszystko skończyło się bez szkody zarówno dla mnie jak i dla zwierzaka.

Zadanie specjalne polegało na znalezieniu w terenie, na podstawie otrzymanej mapy kilku punktów kontrolnych – przypominam, że zawody rozgrywane były w styczniu, w nocy, w leśnym terenie górzystym. Zaczęliśmy bardzo sprawnie i pierwsze cztery punkty zostały odszukane bez większych problemów ( w pierwszym punkcie było strzelanie z replik do celów – musiałem skorzystać z broni danej przez organizatora, bo moja odmówiła posłuszeństwa) – niestety w wyniku błędnej interpretacji oznaczeń na mapie uznaliśmy oznaczenie starego toru kolejki górskiej wiodący na szczyt za szyb idący z miejsca startu w głąb góry – w efekcie czego zamiast iść na szczyt wzniesienia do kolejnego punktu (a byliśmy już w ¾ drogi), zeszliśmy do jego podstawy szukając wejścia do szybu. Straciliśmy przez to ok. godziny i ukończyliśmy całe zadanie jako jedni z ostatnich. Miało to o tyle znaczenie, że następnego dnia (czy raczej tego samego ranka) starty drużyn były realizowane w kolejności ukończenia zadania specjalnego. Po jego ukończeniu i po ponad godzinnym marszu do miejsca noclegu dotarliśmy ok. 4-5 rano na krótki odpoczynek. Już wtedy we znaki dawały się zmęczenie, otarcia i niekiedy kontuzje.

Z miejsca noclegu wystartowaliśmy jako przedostatni (kilka drużyn zrezygnowało z dalszej rywalizacji. Postanowiliśmy szukać maksymalnych skrótów by nadrobić brakującą godzinę i już na trasie do pierwszego punktu kontrolnego dzięki temu udało się nam wyprzedzić kilka drużyn, które startowały wcześniej od nas. Ruszyliśmy następnie  ostro pod górę do następnego punktu – po drodze udało nam się wyprzedzić dwie koleje  drużyny. Tuż przed punktem było bardzo strome ośnieżone   podejście – i tu przydało się nam wyposażenie Berna – lonże wspinaczkowe, którymi spięliśmy się i wspólnie się asekurując sprawnie pokonaliśmy ostatnie metry podejścia. Na miejscu również wiedza i umiejętności Berna bardzo nam pomogły – musieliśmy (zgodnie z instrukcją ) stworzyć awaryjne nosze z otrzymanego kawałka liny w wyznaczonym limicie czasu oraz przenieść nasz ważący kilkadziesiąt kilogramów ekwipunek na tych noszach do następnego punku kontrolnego.

Droga wiodła oblodzonym szlakiem pod górę – ta część zadania kosztowała nas sporo wysiłku, potu i niecenzuralnych słów (niektórych wcześniej nawet nie znałem) ale i tak dogoniliśmy kolejne dwie drużyny. Zdaliśmy nosze i dalej w drogę.

Następny punkt kontrolny to sprawdzanie naszej wiedzy z zakresu pierwszej pomocy – tu specjalistą był Rogu – sprawnie wypełniliśmy test i dalej forsownym marszem na samą górę, do kolejnego punktu, gdzie było ważenie ekwipunku. Pozdrawiam w tym  miejscu ekipę z FIA , z którą odbyłem dłuższą, interesującą dyskusję podczas marszu na szczyt, na temat kierunku rozwoju formacji paramilitarnych w Polsce, w kontekście inicjatywy scalenia ich pod jednym sztandarem. Trzymam kciuki za powodzenie omawianych tam planów.

Dalej ostro w dół do schroniska – tam czekał nas test z wiedzy o jednostkach górskich. I tu obawiam się, że nasza wiedza nie obejmowała akurat tej dziedziny – sądzę, że mieliśmy bardzo dużo błędnych odpowiedzi.

Kolejne zadanie specjalne – znalezienie za pomocą urządzenia GPS zapisanego na kartce i ukrytego w terenie kodu – nie zajęło nam to wiele czasu i już po chwili dalej byliśmy w trasie.

Mięliśmy co raz mniej czasu i już zdawaliśmy sobie sprawę, że nie zdążymy zaliczyć wszystkich punktów kontrolnych i wrócić na metę do godziny 17:00. Niestety opóźniony start negatywnie procentował…

Kolejny punkt kontrolny  – sprawnościowo siłowy (przysiady, biegi, pompki) oraz rzut granatem do celu – bez większych komplikacji udało się nam przejść, jednak czas w zastraszającym tempie się kurczył i idąc do kolejnego punktu żywo dyskutowaliśmy czy próbować iść jeszcze do kilku punktów, czy odpuścić i bezstresowo dotrzeć do mety.

Zdecydowaliśmy się iść czy raczej biec dalej – ostatnie dwa zaliczone przez nas punkty kontrolne obejmowały przejście drogą, która znajdowała się pod ostrzałem – całkiem duża dawka adrenaliny i spory odcinek czołgania, kryjąc się przed trafieniami. Szkoda tylko, że nie mogłem odpowiadać ogniem – moja replika nie nadawała się już do użytku.

Drogę powrotną do mety pokonaliśmy forsownym biegiem dociążając na wszelki wypadek plecaki cegłówkami. Na metę dotarliśmy 15 minut przed wyznaczonym limitem – nie udało się nam zaliczyć wszystkich punktów kontrolnych – gdybyśmy mieli te godzinę więcej wynik byłby dużo lepszy.

Nareszcie mogliśmy odsapnąć chwilę, wykąpać się i zjeść ciepły posiłek po 19 godzinach intensywnych biegów i nieprzespanej nocy.

Samo ogłoszenie wyników było dla mnie osobiście zaskoczeniem – przez niezaliczenie wszystkich punktów nie byłem pewien czy uda nam się zając wysoką lokatę. Okazało się jednak, że tylko dwie drużyny zaliczyły wszystkie punkty kontrolne w tym jedna z nich dotarła do mety grubo po wyznaczonym limicie czasu – co w efekcie dało naszemu zespołowi drugą lokatę zaraz za Formacją Śląsk.

Dodatkowo bardzo ucieszył nas fakt, że w kategorii Profesional pierwsze miejsce zajął Danger – nasz człowiek z Wrocławia.

Osobiście bieg uważam za bardzo interesujący i wymagający – nie było żadnych kolejek na punktach kontrolnych, co jest zmorą na większości biegów w takiej formule. Zżycie i współpraca z chłopakami z zespołu – bezcenne. Myślę, że za rok będziemy także uczestniczyć w tym biegu mając na celu poprawienie wyniku.

Mario

UC-II SGO Gdańsk

Galeria organizatora:

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.836058276432939.1073742144.120305174674923&type=3&__mref=message_bubble
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.834914269880673.1073742142.120305174674923&type=3&__mref=message_bubble