Formacja SGO

20160917 GROM Challange IV – 7 miejsce SGO Gdańsk

To był intensywny biegowy weekend w wykonaniu formacji SGO. Weekend, który dla oddziałów SGO Śląsk i SGO WORT zaczął się już w czwartek 15 września o godz. 18:55, czasie astronomicznego zachodu słońca, kiedy to na starcie organizowanego po raz piąty z okazji święta Jednostki Wojskowej Nil, marszu „Śladami Gen. Nila – od zmierzchu do świtu” wśród 177 uczestników, stanęło 4 zawodników z SGO Śląsk i 1  z SGO WORT. Limit czasu do pokonania 50 kilometrowej trasy przez Beskid Wyspowy i Makowski wyznaczała godzina wschodu słońca, tj. godz. 06:16 i tak na mecie przed wybiciem tej godziny stawili się wszyscy członkowie SGO. Wszyscy jednocześnie z niecierpliwością oczekują oficjalnych wyników.

Kolejnym wyzwaniem w miniony weekend był odbywający się w dniu 17 września bieg Warriors Run. Druga edycja, po odbywającej się w maju w Gdańsku, mająca na celu upamiętnienie sierż Pawła Ordyńskiego, który zginął w 2013 roku podczas misji w Afganistanie,  miała miejsce we wsi Wierchomla Mała położonej w Beskidzie Sądeckim i właśnie w tej edycji wystartował reprezentant SGO, rekrut z oddziału w Gdańsku, zajmując miejsce w czołówce.

I wreszcie najliczniejsza grupa członków i rekrutów SGO tego samego dnia stawiła się na starcie IV już edycji odbywającego się na terenie Ośrodka Szkolenia Poligonowego GROM w Czerwonym Borze, gdzie do niedawna szkolili się żołnierze GROM, biegu Grom Challenge. Ten ekstremalny bieg jest marką samą w sobie, organizowany przez byłych żołnierzy jednostki specjalnej GROM i fundację „Niezapomniani”, przyciąga wielu którzy chcą zmierzyć się ze swoimi słabościami i sprawdzić się na około 25 kilometrowej trasie zawierającej elementy selekcji, tory przeszkód, punkty kontrolne oraz zadania, których realizację oceniają komandosi GROM-u.

Tak samo jak w latach ubiegłych tak i w tym roku członkowie i tym razem również rekruci SGO stawili się w Czerwonym Borze, by uczestniczyć w zmaganiach na terenie należącym i przyległym do poligonu. Trasa przez zawodników pokonywana była tak jak we wcześniejszych edycjach w parach, jest to bieg zespołowy. SGO wystawiło 7 zespołów: 4 z Gdańska, 2 z Poznania i 1 z Warszawy, w tym dwa mieszane (do którego miałam zaszczyt należeć). Po otwarciu biura zawodów, przejściu weryfikacji i pobraniu numerów startowych i obowiązkowego sprzętu do zabraniana trasę, mieliśmy chwilę czasu na przygotowanie się do biegu. Ostatnie sprawdzenie wymaganego sprzętu, poprawki, uzupełnienie wiedzy i nadeszła godzina „zero”- godzina startu.

IMG_2584

Na trasę w minutowych odstępach były wypuszczane po dwie pary. Dla mnie to był pierwszy start w tym biegu, ale wśród nas znajdowało się dwóch członków SGO Gdańsk, którzy uczestniczą w nim od pierwszej edycji i byli dla nas, „świeżaków”, kopalnią wiedzy i wskazówek, bo choć trasa zmienia się co roku, zadania z relacji kolegów, w dużej mierze pozostawały podobne. Bieg rozpoczynał się przy głównym budynku ośrodka, a pogoda nas nie rozpieszczała. O ile o poranku było przyjemnie chłodno, tak w chwili startu słońce coraz śmielej przebijało się przez chmury.

IMG_2643

Po krótkiej przebieżce, na zawodników czekały opony, które za przymocowane do nich liny należało przeciągnąć na dystansie ok. 100 metrów. Następnie był  tor przeszkód wykonany z bel słomy ułożonych w ciągu przeszkód, jedna na drugiej o różnych wysokościach, do pokonania górą, po czym zostaliśmy sprowadzeni do ziemi, by w błocie przeczołgiwać się pod rozstawionymi pomiędzy wspomnianymi belami pojazdami.

IMG_2650

Dalej trasa biegła wśród pól do pierwszego z punktów kontrolnych, sprawdzającego naszą znajomość wiązania węzłów. Każda z par miała za zadanie wykonać po dwa węzły wskazane przez instruktorów, przy wykorzystaniu lin, w które przed biegiem powinien wyposażyć się każdy z zawodników. Taki punkt kontrolny to była chwila wytchnienia, złapania oddechu, a zarazem pełnego skupienia by wskazane zadanie wykonać poprawnie i w jak najkrótszym czasie i ruszyć dalej. Każde niezaliczone zadanie miało skutkować naliczeniem karnych minut do końcowego czasu zawodników.

IMG_2659

Kolejnym zadaniem na trasie było prawidłowe założenie stazy taktycznej do utraty tętna w kończynie, co było kontrolowane przez ratowników medycznych. Każdy z punktów dzielił krótszy lub dłuższy odcinek terenu do przebiegnięcia o zróżnicowanym podłożu i ukształtowaniu terenu. Część trasy biegła drogami wśród pól, duktami leśnymi, a w drugiej części biegu znaczną część stanowiła przeprawa wąskim, grząskim potokiem gęsto porośniętym roślinnością oraz bagnami i trzęsawiskami, ale o tym później. Punkty kontrolne zawierały w sobie zarówno zadania statyczne jak i dynamiczne. W dalszej części trasy, czekała na nas żwirownia, gdzie umieszczonych było 11 punktów kontrolnych, kartek oznaczonych od numeru 0 do 10, gdzie przy każdej znajdowała się pieczątka z danym numerem, które zawodnicy mieli zebrać w kolejności nanosząc je na przedramienia. Punkty porozrzucane były na terenie całej żwirowni, każdy kolejny punkt widoczny był z poprzedzającego go numeru.

Biegnąc z numeru 1 do 2 mijało się dalsze numery, co jak zauważyłam, jak i część osób z którymi rozmawiałam po biegu, było niestety bez zachowania zasad fair play wykorzystywane przez niektórych zawodników, a nie mogło być zauważone przez sędziów z uwagi na ich małą ilość akurat w tym punkcie. Same pieczątki natomiast rozmazywały się na mokrym od potu i błota ciele. I tak z 11 numerycznych pieczątek robiły się  jedynie czarne plamy, których sędzia na ostatnim punkcie nie miał możliwości tak naprawdę zweryfikować, a co z tym się łączy ocenić poprawność wykonania zadania przez każdy z zespołów. Po żwirowni, która wyjątkowo wycieńczyła nasze organizmy, a był to właściwie początek zmagań, czekała nas krótka przebieżka do kolejnego, jeszcze bardziej wymagającego punktu, stanowiącego siedem trawersów wyznaczonych na zboczu o dużym nachyleniu, długości ok. 25 metrów każdy i o piaszczystym podłożu. Niejednokrotnie nie dało ich się pokonać na Trawersy rozłożone były na długości ok. 150 metrów, a nad poprawnością ich wykonania czuwało dwóch instruktorów GROM. Dla mnie ta część trasy była najbardziej wyczerpująca i do niej nie byłam zdecydowanie przygotowana i co się okazało później, nie tylko mnie „powaliło na kolana”.

IMG_2645

Jak się dowiedziałam  w późniejszej rozmowie z weteranami SGO tego biegu, zadanie to było nowością.  Kolejnymi zadaniami i punktami było transportowanie rannego, czołganie się z rannym, transportowanie rannego sposobem strażackim, przenoszenie amunicji w skrzynkach, strzelanie z broni długiej, rzut nożem do tarczy. W czasie całego biegu należało zwracać uwagę na znajdujące się przy niektórych punktach kartki z symbolami jednostek i formacji specjalnych oraz jednostkami broni, zapamiętać je by w późniejszych fazach biegu wskazać te które widziane były wcześniej na punktach kontrolnych.

IMG_2702

Ostatnie kilometry biegu jak już wcześniej wspomniałam obfitowały w niezwykle podmokłe tereny, począwszy od dość długiego dystansu do pokonania, krętym, grząskim potokiem, gdzie nogi wielokrotnie klinowały się pomiędzy korzeniami drzew i zasysały w błotnistym podłożu. Do tego z racji zmiany temperatury wody coraz częściej pojawiały się niezwykle bolące skurcze nóg. Nie jestem w stanie ocenić jak długi odcinek stanowił wymieniony potok, ale wydawało się jakby nie miał końca, a kiedy wydawało się, że właśnie nastąpił, po krótkiej przebieżce ponownie wchodziliśmy do wody, tym razem na potężne rozlewisko obfitujące w bagna. Woda w niektórych momentach była przerażająco zimna i w moim wypadku, a nie jestem zbyt wysoka, sięgająca pach i barków. Kiedy po raz kolejny wydawało się, że wychodzimy na tzw. suchy grunt, pojawiały się kolejne sadzawki i potoki, pomiędzy którymi na niewielkich odcinkach biegowych znajdowały się kolejne opisane przeze mnie wcześniej punkty kontrolne i zadania do wykonania.

IMG_2711

W końcowym etapie każdy z zespołów napełniał jutowe worki piachem, tak by ważyły co najmniej 20 kg i z tym ciężarem należało dobiec do końca trasy, której zwieńczeniem był tor przeszkód, wśród których znajdowały się wspomniane wcześniej bele słomy, pojazdy pod którymi należało się przeczołgać, liny na które trzeba było się wspiąć, takie po których z wieży trzeba było zjechać i na koniec czekał nas typowy odcinek wojskowego toru przeszkód, obfitujący w tunele, równoważnie, drążki, przeszkody linowe, ściany. Takie zwieńczenie  tego niezwykle trudnego i zróżnicowanego biegu, gdzie ciało odmawia już posłuszeństwa. Bieg ukończyli wszyscy zawodnicy SGO w większości plasując się w czołówce stawki. Dla niektórych był to powrót do znanego, dla niektórych tak jakby podróż w nieznane.

IMG_2740

Osobiście dla mnie nie do końca jasne są zasady naliczania karnych minut za opuszczanie przeszkody lub zadania, bo o ile wykonanie niektórych zadań wymagało niewielkiej ilości czasu, np. węzły, założenie stazy, o tyle żwirownia i trawersy, jak również transport rannego w czołganiu pochłaniały znaczącą ilość czasu. Niekiedy celowe pomijanie przez zawodników niektórych zadań stanowi o zwycięstwie, dobrym miejscu zespołu. Z mojej perspektywy liczy się zasada fair play i podejście do każdego zadania, realizacja zadania w miarę własnych możliwości, ale jednak realizacja. Niestety co zauważyłam zarówno na tym jak i innych tego typu biegach, częste jest omijanie przeszkód i robienie karnych pompek, przysiadów  i innych ćwiczeń, których wykonanie jest niewspółmierne z wysiłkiem jaki trzeba włożyć w prawidłowe wykonanie zadań na trasie. Chciałoby się liczyć na uczciwość zawodników, jednak ta cecha niestety często jest spychana na dalszy plan gdy wchodzi w grę rywalizacja.

IMG_2704

Z mojej strony chciałabym podziękować całej formacji SGO za wsparcie i zaufanie, w szczególności mojemu partnerowi w biegu, który pomimo mojej nie najlepszej formy na całym dystansie mnie motywował, a na torze przeszkód prawie że nosił na rękach. Dziękuję osobiście firmie Specops, która w ekspresowym tempie przygotowała dla mnie mundur i trzymała mocno kciuki za ukończenie biegu. No i przede wszystkim dziękuję organizatorom za możliwość przeżycia tego niezwykłego,   wyczerpującego i poddającego niezwykłej próbie organizmu  biegu. Za rok na pewno wrócę, bogatsza o pewne doświadczenia i naładowana energią do walki i mając nadzieję na to, że znaczenie słowa „honor” znajdującego się w dewizie biegu nabierze właściwego znaczenia i będzie przyświecać zawodnikom w trakcie biegu.

iwona_preto_3

Relacja: Iwona

Zdjęcia: Nadia