Formacja SGO

20170826 Podium na VII Bieg Morskiego Komandosa

SITREP

I miejsce TEAM Hard- Mario, Kursik, Gruby, Osa (SGO Gdańsk)

II miejsce SPRINT historyczny – Ania (rekrut SGO Gdańsk)

Dnia 26.08 2017 roku odbył się VII bieg Morskiego komandosa. Jak co roku startowaliśmy w kategorii TEAM. W tym roku skład teamu był inny niż w zeszłym – Maro bawił się na weselu u przyjaciela a Danger odpoczywał po wyczerpującej końcówce wakacji.

W tym roku w TEAMIE startowali: Gruby – zeszłoroczny zwycięzca kategorii Hard, Osa – zeszłoroczny zdobywca II miejsca w operacji Rekrut, Kursik – stary wyjadacz SGO-owy w biegach terenowych i ja – staruszek w porównaniu do pozostałych.

Organizatorzy zaskoczyli w tym roku uczestników – przygotowali nowe atrapy 20 kilogramowego moździerza: Stalową rurę o średnicy ok. 20 cm i długości ok 1 metra zalaną betonem. Te atrapy niestety nie pływały w wodzie (w przeciwieństwie do dotychczasowych drewnianych) więc przeprawa odcinkiem wodnym była już dużo cięższa cięższa.

IMG_20170826_162346

Start jak co roku na plaży – odcinek plażowy z przeszkodami do pokonania – przeszkód trochę niej niż w zeszłym roku niemniej dały ostro w kość. Strategia nasza jak co roku taka sama – „ogień” od samego początku i utrzymanie pozycji w pierwszej trójce w zasięgu wzroku do prowadzących. Żadnego rozkładania sił „na później”. Do wody weszliśmy jako pierwsi, jednakże belka skutecznie nas spowalniała. W pewnym momencie nie  mieliśmy gruntu i musieliśmy się odbijać od dnia by zaczerpnąć  powietrza. Zadania nie ułatwiały nam dwie łodzie motorowe typu BIB zalewając nas falami średni co 20-30 sekund.

Z wody wyszliśmy jako trzeci team, przed nami drużyna Koniuchów z Navalem jako jednym z zawodników oraz team z żołnierzy z 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. Trasa wiodła potokiem w górę, nawrotka w przepuście wodnym i z powrotem na plaże. Tam udało nam się prześcignąć jedną z drużyn i wyjść na drugą pozycję. Po wbiegnięciu na plaże dotarliśmy do kontenera, który trzeba było pokonać górą. Tutaj udało na się sprawnie pokonać przeszkodę i wyszliśmy na prowadzenie którego – muszę wspomnieć – nie oddaliśmy już do końca. Przez cały czas słyszeliśmy jednak w niewielkiej odległości za nami team „wojaków”, którzy dopingowali siebie nawzajem głośnymi okrzykami.

Po pokonaniu górek wzdłuż plaży wbiegliśmy na teren Kolibki Adventure Park. Tutaj czekały nas wymyślne przeszkody: wilcze doły, mała żwirownia, czołganie pod zasiekami z prądem oraz strome podbiegi. Było ciężko, szczególnie wejście pod siatką na strome wniesienie było wyczerpujące. Cały czas za nami w zasięgu wzroku była drużyna żołnierzy.

DSC_0083

Zapomniałem dodać, że dwa tygodnie przed biegiem Gruby na jednym z treningów skręcił kostkę i nie do końca wiedzieliśmy czy da radę biec. Pobiegł – jednakże po odcinku plażowym kontuzja dała o sobie znać i musieliśmy oszczędzać Grubego by dobiegł do końca. Skończyło się na tym że belkę rotacyjnie nieśliśmy we trzech a nie we czterech co skutkowało szybszym zmęczeniem oraz rotacją.

O ile co roku kanały udaje mi się pokonać bez przeszkód o tyle teraz były dl mnie prawdziwą katorgą. Nie dość że wszedłem tam z plecakiem na plecach, który skutecznie blokował mnie w wąskim przejściu to jeszcze ciągnąłem za sobą belkę! Całe szczęście, że za mną był Osa, który popychał ją do przodu. Bez tego nie dałbym rady. W  następnym przepuście zmieniliśmy się i tym razem to ja szedłem na końcu i nie musiałem już ciągnąć belki – przejął to Osa, Gruby i Kursik.

Udało się nam pokonać kanały i tam odskoczyliśmy od ścigającego nas teamu. Drugie okrążenie było już dużo cięższe – zmęczenie dawało o sobie znać. Co jakiś czas wyprzedzaliśmy uczestników biegów Hard jak również team sprint.

DSC_0103

Pod koniec drugiego okrążenia, tuż po wbiegnięciu na Kolibki dogonił nas drugi ścigający Team, tzn. znowu byli w zasięgu wzroku. To dodało nam kopa, bo sądziliśmy, że są stosunkowo daleko. Przeszkody przygotowane przez organizatorów na terenie Adventure Parku pokonywaliśmy w ekspresowym tempie. Kłopoty zaczęły się na linach. O ile ja, i Kursik pokonaliśmy tą przeszkodę stosunkowo szybko, o tyle Gruby (który chwilę wcześniej rozerwał spodnie w kroku J) tam utknął. Lina wrzynała mu się w ciało i skutecznie spowalniała jej pokonanie. Jednakże gorący doping widzów (w tym sporej części naszych ludzi) dodał Grubemu skrzydeł. I pomimo, iż nabawił się otarć skóry w pachwinach dał radę i nie spadł z liny (spadnięcie oznaczało bowiem jeszcze raz pokonywanie przeszkody przez cały team).

IMG_20170826_161143

Na kolejnej przeszkodzie Kursika złapały potężne skurcze – nie mógł wstać i chwilę musiałem naciągnąć mu mięśnie nóg. Tak było coraz częściej. Kurisk miał jeszcze jeden problem – miał zdartą skórą na dłoniach przez linę już na plaży – zapomniał, że jego rękawice są z odkrytymi palcami i zjechał na linie parząc sobie palce i żdxierając z nich duże kawałki skóry. Biegł z tą raną całe 22 km i nie pisnął ani słowa. Wyszło to dopiero na ostatnim kilometrze na przeszkodach, gdzie trzeba było zjeżdżać z liny na dół.

IMG_20170826_161859

21125777_1670468462976757_8330342245390674806_o

Końcówka biegu była bardzo ciężka, jednakże mieliśmy ten komfort, że wiedzieliśmy, że nie ma już zagrożenia by ktoś nas dogonił. Przez cały  teren przeszkód na Kolibkach towarzyszyli nam nasi ludzie z SGO dopingując nas i dodając nam sił. W końcu dotarliśmy na metę i jako pierwszy team przekroczyliśmy jej linię. Udało się nam po kilku latach startu zdobyć pierwsze miejsce – o co walczyliśmy wspólnie razem. I tu małe zdziwienie – zmęczenie minęło bardzo szybko i już po 10 minutach nie odczuwałem praktycznie żadnego dyskomfortu związanego z biegiem. Chyba miałem wtedy dobry dzień.

IMG_20170826_164849

21457749_886332088183950_6703475850792345261_o

IMG_20170826_164917

IMG_20170826_164956

Kontuzje wyszły dnia następnego gdy próbowałem wstać rano z łóżka – stopa odmówiła mi posłuszeństwa – wynik uderzenia stalową belką w nogę dnia poprzedniego.

21457741_886327211517771_644111347739954746_o

21543853_886327018184457_2510826237895365705_o

Tegoroczny BMK był najcięższy ze wszystkich pozostałych edycji – dożo przeszkód, dużo podbiegów, cięższa belka i w końcu sędziowie na poszczególnych przeszkodach pilnujący prawidłowego ich pokonania. Za rok startujemy znowu – tym razem broniąc tytułu.

Relacja: Mario (SGO Gdańsk)