Formacja SGO

20171001 SGO na szkoleniu VBSS z Formoza RIB

KTO: SGO Gdańsk, SGO Wrocław, Orion MSOT, Formoza RIB

CO: Taktyki Techniki i procedury VBSS poziom I

GDZIE: Port Rybacki Hel, Port Wojenny Hel

KIEDY: 30092017-01102017

CZEMU: Działania w ramach Sekcji Operacji Wodnych SGO

Komenda na Radiu “tyczka góra”. GD04 sięga jak rycerz turniejowy po lance. 50 metrów…20…10… Łódź dynamicznie odbija w bok i w kilka sekund zrównuje się z naszym celem. Hak z podwieszoną stalowa drabinką speleo zaczepia się o reling statku. Z miejsca dostaliśmy morską bryzą w twarz, a fala kołysze naszą jednostkę w lewo i w prawo. Wprawiony sternik Formozy szybko przykleja się do burty. Komenda “naprzód, naprzód, naprzód” rozpoczyna naszą mniej finezyjną część zadania.

DAWNO DAWNO TEMU…

Gdy tworzyliśmy kilka lat temu sekcje operacji wodnych, celem było skupianie osób zainteresowanych tematyką morską oraz szkoleniami w kierunku nabywania uprawnień i wiedzy w tym zakresie. Zdobyliśmy w tym czasie tytuły sternika morskiego, skończyliśmy zaawansowane kursy nurkowania i ratownictwa, poznaliśmy niebieskie taktyki, techniki i procedury. Tradycją stało się, że co roku wraz z weteranami z naszywką paskudy na ramieniu, praktykujemy kinetyczną część działań VBSS.

SGO_piraciII-132

W 2017 podwyższyliśmy poprzeczkę wielowymiarowo. Zacznijmy od zaproszenia zagranicznych gości, moich przyjaciół z branży bezpieczeństwa morskiego działających w Maritime Special Operations Team – taki nasz profesjonalny odpowiednik. Naturalnie spowodowało to, że szkolenie będzie prowadzone w języku angielskim. Ponieważ znamy te wszystkie TLP, SALUTE, SLLS i inne – tym razem nie trzeba będzie tego przekładać z angielskiego na polski. Kto zresztą nie chciałby (w uzasadnionej współpracą z jankesami sytuacji) wydawać tych klimatycznych komendy typu “lock and load”, “cover me” “rodżer” i inne.

SGO_piraciII-7

 

ZGODNIE ZE SZTUKĄ

Przygotowania zaczęliśmy jeszcze przed właściwym szkoleniem. WARNO (zarządzenie przygotowawcze) przekazane do Team Leaderów zakładało skonfigurowanie wyposażenia, organizacje treningów zgrywających i ogarnięcie szeroko rozumianej logistyki. Grupa zadaniowa Hurricane miała składać się z 3 sekcji: Orion (goście), Sztorm i Chaos. Każda kierowana przez Team Leadera i “sierżanta”. W każdej sekcji przewidziany był BLS (w tej roli nasi ratownicy z SGO Wrocław), RTO oraz specjalista od sprzętu wysokościowego. Ze względu na dużą ilość uczestników wraz z GD02 tworzyliśmy komórkę dowódczą C2.

Odbyło się kilka treningów w warunkach CQB, ale kluczowym był ostatni trening poprowadzony prawie w kompletnym składzie szkoleniowym. Gdy obie sekcje szlifowały techniki, przygotowywałem szkic statku z opisem taktyk i procedur do zastosowania. Zabrakło jedynie makiety plastycznej, ale za pomoc dydaktyczną posłużył mi…but. But ten obrazował burtę statku, nadbudówkę – przekaz wzmacniały wątpliwe walory zapachowe, zbliżone do portowego szlamu. Dla lepszego zorientowania OCOKA, otworzyliśmy materiały video z poprzednich szkoleń. Dzięki temu mogliśmy przyjrzeć się szczegółowo budowie MS Ocean.

Niemałym wyzwaniem było odtworzenie na treningach warunków panujących na statku. W całości było to niemożliwe, ale przechadzając się po wydzielonym dla SGO poziomie Magnum Arena, odnalazłem kilka elementów dobrze pasujących do naszego celu.

Wejście na niską burtę przećwiczyliśmy na klatce schodowej. Poruszając się w dwóch kolumnach tworzyliśmy zbiorową halucynacje statku. Na boku klatki schodowej i korytarza przejmowaliśmy sektory i zwinnie wspinaliśmy się na piętro stalowymi barierkami, które imitowały relingi na burcie.

Przyszedł też czas zawitać oczami wyobraźni na pokładzie “MS Oceanwannabe”, a ściślej na bocznych przejściach pokładu oraz rufy ze schodami na nadbudówkę z mostkiem kapitańskim. Odnotowaliśmy, że po każdej stronie statku na poziomie 0 znajdują się 3 pary drzwi i kilka bulajów (te małe statkowe okienka. Nazwa pochodzi od angielskiego bull eye – do razu zapamiętacie). Zgodnie ze sztuka, włazy miały zawiasy od dziobu i otwierały się na zewnątrz, tak aby fala nie dostawała się do środka. Właz maszynowni i wceta okazał się nie podlegać tej regule (błąd 1). Skomplikowało to w którymś momencie działania. Combat Camera wszystko widziała.

22047834_1590383144362347_5246264728083438912_o

 

22047868_1590383154362346_1650640421185167145_o

Błędem nr 2 było pominięcie przeze mnie kwestii odstępstw od SOP, bowiem żadna nasza procedura tworzona w warunkach CQB, nie pasowała do wąskich korytarzy z oknami oraz włazami odcinającymi po otwarciu przejście. Zrobiło się odrobinę nerwowo, gdy po kilku tygodniach ćwiczeń konieczne było odwrócenie do góry nogami techniki przechodzenia obok zamkniętych drzwi. Z kolei same sekcje słusznie odnotowały też konieczność stałego obniżenia sylwetki ciała przy przechodzeniu obok bulajów – szkoda, żeby nasz gospodarz wiedział o naszej wizycie jeszcze zanim zapukamy do drzwi.

WELCOME TO HEL

Plany planami ale jak powtarza nam ciągle Eddie: „Chcesz rozbawić Boga? Powiedz mu, że masz plan”. Dzień przed wysypała się logistyka, powodem tego była awaria Vana kolegi z Wrocławia. Jak do 3 małych hatchbacków wpakować 12 rosłych ludzi z 12 jeszcze większymi plecakami i torbami? Do północy reorganizowaliśmy dojazd na miejsce. Do tego doszła mi jakaś infekcja z wysoką gorączką i tak zaczęły się realizować scenariusze MDCOA. Dopisała jednak pogoda i humory. Czynniki operacyjnie najważniejsze.

Podczas odprawy organizatorzy skupili się na zasadach bezpieczeństwa oraz kwestiach sprzętowych. Pierwsza nieodrobiona lekcja: za dużo sprzętu na tego typu działania i brak lonży (błąd 3). Na tym tle lepiej wypadli nasi zagraniczni przyjaciele, aczkolwiek mógłbym z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że wyposażenie jednego z nich było warte tyle co  całej sekcji. Zazdrościliśmy im tych ostrych M4 z pełną optyką.

SGO_piraciII-215

Teoria ostudziła trochę krew. Na szczęście są na to sprawdzone sposoby. Poranna zaprawa na plaży ożywiła wszystkich uczestników. Sprint, obwody, małe sparingi. Podbudowaliśmy swoje ego pokazując naszych zachodnim przyjaciołom, że zwolnień z wf-u  u nas się nie praktykuje. We wszystkich ćwiczeniach zostawiliśmy ich daleko w tyle – budujący mnie widok.

SGO_piraciII-27

 

SGO_piraciII-30

SGO_piraciII-32

Następnie podzieleni zostaliśmy na dwie grupy (Orion+C2, Sztorm+Chaos). Pierwsza grupa wysłana została na zacumowany w porcie duży kuter morski, druga (zagraniczna wraz ze mną, RTO i specem od alpinistyki) w okolicach magazynów portowych, gdzie zakładaliśmy stanowisko do zawieszenia drabinki speleo.

W celu zaznajomienia z technikami, rozpoczęliśmy wspinaczkę na 10 m wyłącznie w kasku i uprzęży. Poznaliśmy pokonywanie drabinki bokiem oraz frontem. Po kilku próbach “na lekko” dodany został cały ekwipunek, a następnie uzbrojenie. Zrobiliśmy pewnie łącznie z kilkadziesiąt wejść.

SGO_piraciII-122

SGO_piraciII-125

KAPITAN NA MOSTKU

Chwila przerwy i z opuchniętymi rękoma ruszyliśmy na pokład zacumowanego w porcie, sporej wielkości kutra rybackiego. Oprowadzał nas bezpośrednio kapitan. Skupiliśmy się na trzech kluczowych przy VBSS strefach: sterówce, maszynowni i mostku kapitańskim. Dostanie się w pełnym szpeju do potężnego diesla nie było lekkie. Powinniśmy z tego wyciągać wnioski bo przy pracującej maszynie i bujaniu na pełnym morzu uciekła by nam nawet babcia.

SGO_piraciII-51

SGO_piraciII-22

SGO_piraciII-158

Znając już budowę naszego celu, nauczyliśmy się kilku technik poruszania się po statkach. Ponieważ działaliśmy tylko w sile sekcji przyjęliśmy zmodyfikowaną wersje naszego wysypania. W uproszczeniu można przedstawić to tak, że każde niezabezpieczone drzwi lub strefę przejmował operator – tworzyło to korytarz dla właściwej 4 osobowej sekcji ogniowej, która miała zdominować główne pomieszczenie. Niebezpiecznie ale szybko – trzeba zawsze adaptować się do możliwość jakie daje nam otoczenie, przeciwnik i my sami. Tym razem bezpieczeństwo<szybkość.

SGO_piraciII-68

SGO_piraciII-144
SGO_piraciII-156

   

SGO_piraciII-233

 

Z innych ciekawostek właściwych dla takiego środowiska działania, pilnowano aby w każdym z trzech krytycznych punktów statku, było zawsze dwóch operatorów. Dodatkowo, gdy znajdowali się oni np. w maszynowni musieli mieć kontakt wzrokowy z kimś z ubezpieczenia.

Na koniec kilkakrotnie przeczesywaliśmy statek, ćwicząc wcześniej poznane taktyki, techniki i procedury. Nasi zagraniczni koledzy pokazali dobre zgranie zespołowe. Nie potrzebowali wiele komunikacji żeby sprawnie poruszać się po statku. Tego miejscami brakowało w naszych sekcjach. Nadrabialiśmy natomiast w indywidualnych umiejętnościach – tu błędów było znacznie mniej niż u jankesów.

ZACZYNA SIĘ SZTORM…SZTURM

Na radiu zabrzmiała komenda przerwać ćwiczenia i zebraliśmy się przy portowym hangarze. Kolejne zadanie. Mamy kilka minut na konsumpcję MRE i ruszamy drogą morską do portu wojennego. Manetka cała naprzód daje dobry przedsmak czekających nas atrakcji. Prujemy zatoką z 80-90 km/h. Gdy przekroczyliśmy falochron na horyzoncie pojawił się nasz kolejny cel szkoleniowy: potężna jednostka ratownicza SAR z idealnie pasująca do niej nazwą – Sztorm.

DSC_8780

 

DSC_8877
DSC_8610

 

DSC_8665

Ponownie przed rozpoczęciem treningu oprowadzono nas po statku i wskazano lokalizację mostka, sterowni i maszynowni. Następnie powróciliśmy do adaptowania TTP do zastałych warunków działania. Zlokalizowałem punkt, z którego mogłem obserwować poruszanie się wszystkich sekcji i wraz z RTO prowadziliśmy seanse łączności. Podczas komunikacji z sekcjami napotkaliśmy sytuację, gdy brakowało komunikacji z zespołąmi w sterowni i maszynowni. Powodem był albo brak zasięgu albo najzwyczajniej niedziałające radio (błąd 4). Po treningu główny RTO oraz radiowcy sekcji otrzymali zadanie sprawdzenia stanu sprzętu przed drugim dniem szkoleniowym.

SGO_piraciII-188

 

Wróciliśmy do portu rybackiego, zebraliśmy ekwipunek, szybko podsumowaliśmy główne uwagi i przy szklance właściwego trunku integrowaliśmy się z naszymi nowymi kompanami.

PORANEK Z POMPĄ

Dzień drugi zaczął się od intelektualno-fizycznej rutyny. Najpierw omówienie taktyki, a następnie “plażowanie” na helskim cyplu. Znając wymagania sprzętowe nie uzupełniliśmy braku lonż (błąd 5). Dobry sprawdzian pomysłowości naszych alpinistów w oddziale. GD08 i GD11 z użyciem resztek liny i luźnych karabinków “wyprodukowali” 12 sztuk sprzętu do asekuracji. Polak potrafi.

Wszyscy na pokład i ponownie płyniemy do portu wojennego. No właśnie, czy wszyscy?! W pośpiechu sekcja zapomniała o GD08, który kompletował jeszcze sprzęt. Odpowiedzialność zbiorowa i wpompowanie zasady “nie zostawiać nikogo w tyle”. Zagranicznych kolegów zostawiliśmy w swoim towarzystwie, a sami połączyliśmy w drużynę sekcje Sztorm, Chaos i komórkę dowódczą C2.

DSC_8566

 

DSC_8591

Pierwsze przejścia były bardziej gadaniną niż działaniem, ale z każdą kolejną sesją drużyna zgrywała się coraz płynniej. Tu trzeba być jak woda – ta znajduje się za burtą, więc to my musimy się wylewać po korytarzach. Komunikacja radiowa działała. Statek ma coraz mniej tajemnic. Dodaliśmy, więc pozorantów dla zwiększenia losowości działań.

Na koniec wykonaliśmy kilka rund RIB i mieliśmy już opanowane wejścia rufą oraz wysoką burtą na statek na kotwicy.

DSC_8641

DSC_8661

 

DSC_8673

DSC_8689

DSC_8872

 

W tym momencie byliśmy, a raczej powinniśmy być gotowi na ostatni punkt szkolenia: symulację na otwartym akwenie na jednostkę non compliant w ruchu. Musimy uratować te porwane biedne śledzie! Na cel po raz trzeci obrany został MS Ocean.

TYCZKA GORA

Cała grupa szkoleniowa ruszyła w kierunku naszego statku celu. Nasz polski skład przeskoczył na pełnym morzu na pokład Oceanu, podczas gdy zagraniczna sekcja Orion rozpoczęła trening z abordażu jednostki. W tym czasie kilkukrotnie “do pożygu” przećwiczyliśmy poruszanie się na statku szukając najlepszej taktyki na dominację nad łajbą. Skoro już mowa o zwracaniu treści żołądka, mimo że byli z nami południowcy to nikt nie dokarmiał rybek. Nikt poza fotografem, którego bujanie łodzi zabezpieczającej przyprawiło o chęć pozbycia się zbędnego balastu.

DSC_8927

 

DSC_8928

DSC_8929

DSC_8931
DSC_9014

  

Przyszła kolej na nas. Abordaż wykonywaliśmy od rufy, niską burtą oraz z wykorzystaniem speleo. Działania utrudniali nam również ściągnięci pozoranci. Te kilka godzin na kołysającym się morzu upłynęło nam szybko. Zdecydowanie za szybko. Pozostało nam ewakuować się rufą z powrotem na RIB i ruszyć w kierunki ostatniego punktu szkolenia.

DSC_9020
DSC_9124

       

IMG_20171001_150816_HDR

IMG_20171001_154539_HDR

IMG_20171001_154555_HDR

IMG_20171001_155441_HDR

IMG_20171001_161518_HDR

IMG_20171001_162247_HDR

Każdy z uczestników otrzymał certyfikat wystawiony przez Formoza RIB, uprawniający do szkolenia zaawansowanego i eksperckiego (odbędą się one w 2018 r.). Podzieliliśmy się swoimi uwagami, a następnie już tylko w wewnętrznym gronie wykonaliśmy retrospektywę i sesje grupowej krytyki.

DSC_9199

DSC_9220

IMG_20171001_162630_HDR

 

IMG_20171001_163836_HDR

Tydzień po szkoleniu w gronie liderów sekcji przeanalizowaliśmy ponad 1,5 h materiałów video i zdjęć w poszukiwaniu błędów, ich przyczyn oraz decyzji na przyszłość. Wszystko rozbija się o detale: jednostkowe braki sprzętowe, nieobecności kilku osób na kluczowych treningach czy brak właściwej orientacji w sytuacji. To wnioski w dużym uproszczeniu. Ważne, że jest co poprawiać i możemy lepiej przygotować się na kolejne szkolenie. Bo wiemy jak.

DSC_9247

 

I w tej edycji nie obyło się bez kontuzji. Jedna osoba złamała dwa żebra, druga mocno obiła bark. Oba przypadki dotyczyły naszych zagranicznych kompanów. U nas LACE wszystko  na zielono. Na tym szkoleniu Neptun nie przygarnął żadnego sprzętu.

Relacja: Ram

Zdjęcia: Adam Kolka, Marek Świrkowicz, Ram