Formacja SGO

20190609 SGO na kursie Air Assault w Słowacji

Wkroczenie do akcji z pokładu „śmigła” zawsze miało w sobie pewną dozę epickości – w filmach akcji, czy też w materiałach z operacji specjalnych niejednokrotnie mogliśmy podziwiać jednostki dostarczane na pole walki w ten właśnie sposób. Kiedy w marcu 2019 po wspólnych działaniach z SOG i SOS na SGO Camp otrzymaliśmy zaproszenie od naszych południowych sąsiadów do wzięcia udziału w kursie Air Assault, decyzja mogła być tylko jedna – jedziemy!

Czym jednak dokładnie jest Air Assault Course? W wolnym tłumaczeniu, jest to kurs szturmu z powietrza, w tym konkretnym przypadku z wykorzystaniem śmigłowców. Intensywne dwudniowe zajęcia, podczas których grupa zostaje przygotowana do pracy z załogami helikopterów w zakresie transportu na oraz z pola walki z wykorzystaniem różnych technik, w tym linowych, takich jak fast-rope (szybka lina) oraz do ewakuacji personelu techniką zwaną „winogrono”.

Nie ukrywam, że właśnie fast-rope był głównym czynnikiem, który pomógł nam podjąć decyzję o udziale w kursie. Zjazd z wysokości czterech pięter w pełnym oporządzeniu na linie, gdzie jedynym zabezpieczeniem jest siła własnych rąk, to coś, na samo wspomnienie czego można dostać skoku adrenaliny 😉 A to tylko jedna z „atrakcji” jakie na nas czekały w czasie tego weekendu.

ZCH_0066

Oczywiście, zanim ktokolwiek pozwolił nam na takie wyczyny, konieczne było przećwiczenie odpowiednich technik i procedur. Zaczęliśmy więc od podstaw. Dzięki uprzejmości Praskiej Straży Pożarnej, mieliśmy możliwość zapoznania się z nimi na ich wieży treningowej.

W Czeskiej Pradze właśnie miał miejsce początek kursu. Na terenie jednostki Straży Pożarnej spotkaliśmy się z naszym czeskim łącznikiem, Josefem, który odpowiadał za kontakt z nami przed kursem i był przy okazji naszym tłumaczem. Tam też poznaliśmy instruktorów oraz pozostałych uczestników kursu, wśród których byli żołnierze zawodowi, policyjni antyterroryści oraz podobni do nas pasjonaci z kilku krajów Europy, a nawet z Meksyku! W sumie około 30 osób.

Po krótkim wstępie i przećwiczeniu z rope-masterem techniki chwytu szybkiej liny na poziomie „zero”, zaczęliśmy trenować zjazdy z wieży – na początek bez oporządzenia i z małej wysokości. Po kilku zjazdach z pierwszego poziomu wieży, wskoczyliśmy w szpej i udaliśmy się na wyższy poziom, odpowiadający mniej więcej temu, na jakim będzie „wisiał” nasz śmigłowiec. Dodatkowe kilogramy na plecach dały się odczuć podczas zjazdu, a dłonie niebezpiecznie nagrzewały się od tarcia. Na szczęście odpowiedni sprzęt – w moim przypadku grube rękawice spawalnicze – pozwoliły na zjazd bez żadnych poparzeń 🙂

ZCH_9316

ZCH_9396

ZCH_9272

Gdy każdy zjechał już kilkukrotnie i nabraliśmy odpowiednich umiejętności, przyszła pora na przejazd grupy do Hradec-Kralove, a dokładniej jego okolic, gdzie w terenie zielonym miał odbyć się segment szkolenia poświęcony wykorzystaniu małego śmigłowca w działaniach niewielkich grup. Przećwiczone przed chwilą zjazdy na fast-rope miały nam się przydać dopiera dnia kolejnego.

Maszyna, którą mieliśmy przyjemność latać, był niewielki ale szybki i zwinny Airbus EC120B. Oprócz pilotów, pozwalał on na zabranie trójki „operatorów”, co okazało się jak najbardziej wystarczające dla naszych potrzeb. Ćwiczenia polegały na przerzucaniu małych grup z punktu do punktu. Każda grupa odbyła około sześciu takich lotów. W czasie każdego mogliśmy przećwiczyć zachowanie się w pobliżu pracującego śmigłowca, wsiadanie oraz wysiadanie z maszyny oraz zabezpieczania terenu przed przylotem oraz po odlocie śmigłowca, jak również zachowanie na pokładzie w czasie lotu.

Ten fragment szkolenia, choć łatwy technicznie, był bardzo dynamiczny i sprawiał wiele radości. Szeroki uśmiech na twarzy rysował się zwłaszcza podczas lotu „na płozie”. Lot w ten sposób przy otwartych drzwiach to coś, czego klimatu nie odda żaden opis – po prostu trzeba spróbować!

ZCH_9544

ZCH_9456

ZCH_9463

Po przetransportowaniu wszystkich grup na miejsce startu, zakończyliśmy pierwszy dzień kursu. Zmęczeni, jednak wciąż pełni adrenaliny udaliśmy się w kilkugodzinną podróż do Słowackiego Trencina, gdzie na tamtejszym lotnisku miała odbyć się główna część kursu z wykorzystaniem wielozadaniowego śmigłowca Mi-8.

Po dobrze przespanej nocy na lotniskowym parkingu zastał nas poranek i piękna pogoda. Niedługo po pobudce na teren lotniska przyleciał nasz helikopter. Od razu nie pozostawił najmniejszej wątpliwości, że to zupełnie inna liga niż malutki Airbus z dnia poprzedniego. Rozmiary, odgłos silnika i ryk łopat wzbudzały zarówno respekt jak i fascynację a myśl, że już niedługo wsiądziemy na jego pokład wywoływała dreszcze 😉

Tym razem na pokład mogło wejść znacznie więcej osób, więc podzielono nas na zaledwie dwie grupy. Kiedy jedna była w powietrzu, druga czekała w gotowości, co pozwoliło ograniczyć przerwy do minimum i odbyć jak najwięcej lotów.

Po krótkiej odprawie zaczęliśmy loty i zjazdy. Na początek, podobnie jak w czasie szkolenia na wieży, zjeżdżaliśmy z małej wysokości, stopniowo zwiększając ją aż do osiągnięcia docelowej, która w naszym przypadku wynosiła około 10 metrów, czyli mniej więcej tyle, ile ma 4-piętrowy blok.

Z pokładu śmigłowca wychodziliśmy kolejno na polecenie rope-mastera, który wskazywał nam kolejność w jakiej mamy opuszczać maszynę (w celu zapewnienia odpowiedniego wyważenia będącego w zawisie helikoptera) i dbał o bezpieczeństwo do momentu opuszczenia przez nas śmigła. W drodze na dół zdani byliśmy tylko na siebie i na siłę swojego chwytu 😉

Cóż, zjazd z wieży w kontrolowanych warunkach a zjazd z pokładu trzęsącej się maszyny to, jak nie trudno zgadnąć, nie to samo 😉 Adrenalina, podmuch powietrza od obracającego się nad głową wirnika i mała ilość miejsca przy wyjściu nie pomagały, jednocześnie jednak tworzyły niesamowity klimat – w końcu to było to, po co przejechaliśmy kilkaset kilometrów! Lot „na akcję” w kultowej radzieckiej maszynie z kilkunastoma podobnie zakręconymi jak my ludźmi to coś, czego się nie zapomina 🙂

ZCH_9646

ZCH_9647

ZCH_9743

Zaraz zaraz, to jeszcze nie koniec 😉 Zjechaliśmy sobie parę razy na linie, niby spoko, wszystko fajnie, ale trzeba by jeszcze jakoś się po tej całej „misji” ewakuować!
Tutaj z pomocą przychodzi winogrono, i wcale nie mam na myśli zajadania się owocami.

Winogrono, zwane również bardziej fachowo SPIES (od Special Patrol Insertion / Extraction System) to technika polegająca na podpięciu się do podwieszonej pod śmigłowcem liny z pomocą uprzęży i opuszczenie miejsca ewakuacji lecąc na tejże linie pod śmigłowcem. Brzmi niesamowicie? To dobrze, bo dokładnie tak jest 🙂
A czemu winogrono? Wystarczy spojrzeć na zdjęcie grupy lecącej w ten sposób na linie a odpowiedź staje się oczywista.

W przypadku naszego winogrona, ewakuowani byliśmy w grupach 6-osobowych, podzielonych dodatkowo na 3 pary. Każdych dwóch „operatorów” przypinało się do liny obok siebie i kontrolowało nawzajem pod kątem poprawności podpięcia i zabezpieczenia.
Gdy już każdy był gotowy, pilot powoli podnosił maszynę i odlatywał z nami w bezpieczne miejsce. Wysokości przelotu były już znaczne (ok. 50 metrów) więc i banan na twarzy odpowiednio większy 🙂

ZCH_9900

ZCH_9933

ZCH_9964

Kilka winogron później, mieliśmy okazję wykonać jeszcze parę zjazdów na fast-rope „na dowidzenia” i na tym zakończyła się nasza przygoda. Nowe umiejętności, kilku nowych znajomych i masa wspomnień to oznaki udanego wyjazdu 😉

Oczywiście, nie było to ostatnie szkolenie tego typu w jakim braliśmy udział. Z pewnością zawitamy jeszcze u naszych czeskich i słowackich kolegów.

ZCH_0067

Relacja: Martinez (SGO Śląsk)