Formacja SGO

20191116 Podsumowanie Ogólnopolskiej Selekcji SGO: „OPS9.1″

Skrót informacji w meldunku SALTR:

SITUATION: Na Ogólnopolską Selekcję SGO „OPS9.1″ stawiło się 30 kandydatów
ACTION: Selekcję ukończyło 12 kandydatów
LOCATION: Warszawa, rezerwat przyrody „Łosiowe błota”
TIME: 12:00 20191116-09:11 20191117
REACTION:

W dniach 16-17 listopada 2019 w Warszawie odbyła się OPS 9.1 czyli druga w tym roku Ogólnopolska Selekcja SGO.

Po rejestracji na stronie otrzymaliśmy informację, że mamy się stawić o godzinie 12.00 przed wejściem do Studium Wychowania Fizycznego WAT oraz nasz numer poprzedzony cyfrą 9, za pomocą którego zwracano się do nas do końca selekcji. Ważne było, żeby zapamiętać nie tylko swój numer, ale również numery kolegów z teamu.

W tej edycji selekcji wzięło udział 30 kandydatów. O godz. 12.00 pojawili się instruktorzy, którzy poinformowali nas, że selekcja odbywać się będzie w innym miejscu, a następnie przekazali nam współrzędne punktu startowego oraz limit czasu jaki dostaliśmy na przybycie na miejsce.

Po kilkunastu minutach biegu dotarliśmy na miejsce. Świetne miejsce na selekcję. Las, pozostałości po bazie oraz tor sprawnościowy nieopodal. Na miejscu przywitano nas serią ćwiczeń, po czym przeszukano nas dokładnie, zabrano nam wszystkie niedozwolone przedmioty jak zegarki czy telefony i oznaczono nas na twarzach naszymi numerami.

Po zakończeniu części organizacyjnej podzielono nas na trzy 10-io osobowe zespoły, wybrano dowódców i wydano nam po jednym komplecie noszy rolowanych. Trafiłem do trzeciego teamu: Charlie. Głównym celem selekcji jest sprawdzenie jak kandydaci radzą sobie z wysiłkiem fizycznym, zmęczeniem, własnymi ograniczeniami oraz czy potrafią pracować w grupie. Co może to sprawdzić lepiej niż kilkukilometrowy marsz z kolegą na noszach? Myślicie, że noszenie jest proste? A co powiecie o czołganiu się z poszkodowanym w ciasnym korycie? Co kilka minut zmienialiśmy się, aby dać odpocząć ręce, którą trzymaliśmy nosze. Przez chwilę mogliśmy odpocząć od noszy, trzymając w kilku kłodę i robiąc brzuszki, mówiąc przechodniom „Dzień dobry!”.

Po powrocie do punktu startowego zmieniły się narzędzia tortur. Zamiast noszy musieliśmy nieść belkę i pchać oponę (prawdopodobnie od ciągnika). Mojemu teamowi zamiast belki trafiła się wielka drewniana skrzynia, na którą musieliśmy uważać, gdyż miała mieć znaczenie na dalszym etapie selekcji.

Rozpoczęliśmy marsz w kierunku toru sprawnościowego. Pierwszym zespołem, który miał sprawdzić się na torze był team Charlie. Tutaj należy zaznaczyć, że pozostałe teamy nie stały bezczynnie przyglądając się naszym zmaganiom, tylko na polanie niedaleko toru wykonywali przeróżne ćwiczenia sprawnościowe.

Gdy dotarliśmy na tor było już dość ciemno. Podzielono nas na dwuosobowe zespoły i stopniowo, co kilka przeszkód pokonywaliśmy tor. Duży nacisk kładziono na współpracę. Musieliśmy pomagać sobie nawzajem w pokonywaniu przeszkód.

Na torze sprawnościowym pierwsza osoba z naszego teamu zrezygnowała. Po powrocie na polankę miejsce na torze zajął kolejny zespół, a my w oczekiwaniu, aż wszystkie teamy zakończą zmagania wykonywaliśmy ćwiczenia mające na celu nas zmęczyć. Brzuszkom, przysiadom i pompkom nie było końca. Jako urozmaicenie zadania: czołgaliśmy się pod lub na kolegach z zespołu, wykonywaliśmy zadania równolegle z drugim zespołem, oczywiście rywalizując ze sobą. Cztery osoby nie wytrzymały tego etapu i zrezygnowały.

Gdy wszystkie zespoły zakończyły zmagania na torze, rozpoczęliśmy powrót do bazy. Było trochę lżej, ponieważ przekazaliśmy skrzynię innemu teamowi, a w zamian otrzymaliśmy wygodniejszą do niesienia belkę.

Po powrocie na bazę czekało na nas pierwsze zadanie, które miało sprawdzić naszą inteligencję. Dostaliśmy dwie małe karteczki, na jednej był wierszyk, a na drugiej klucz. Po rozwiązaniu zadania, kolejno podnosiliśmy rękę i byliśmy kierowani do jednego z instruktorów, któremu mówiliśmy hasło. Pomimo tego, że klucz był prosty, a hasło krótkie, nie wszyscy poradzili sobie z tym zadaniem. Na tych, którym się udało czekała nagroda – podczas gdy ci, którzy nie zaliczyli wykonywali ćwiczenia. My na szczęście mogliśmy chwilę odpocząć oraz uzupełnić wodę, którą też dostaliśmy w nagrodę.

Kolejne zadanie związane było z pierwszą pomocą. Trzy teamy miał udzielić pomocy poszkodowanym w wypadku samochodowym. W tym zadaniu brałem udział jako poszkodowany, więc nie mogę wypowiedzieć się jak ono przebiegło. Na pewno nie zostało wykonane poprawnie, ponieważ nikt mnie nie znalazł i pomoc nie została mi udzielona. Za źle wykonane zadanie zostaliśmy nagrodzeni kilkunastoma minutami przysiadów, pompek, trzymania plecaków nad głowami, polewania wodą itp.

Przed rozpoczęciem kolejnego etapu selekcji instruktorzy postanowili sprawdzić czy dowódca ogarnia swój zespół. Zarządzili zbiórkę w dwuszeregu i po cichu, korzystając z zamieszania, które zrobili pozostali instruktorzy, wyprowadzili po kilka osób z każdego zespołu. Puste miejsce szybko zajmował inny instruktor. Zrobili to bardzo sprawnie, tak że nikt się nie zorientował. Następnie zapytali dowódców każdego zespołu czy wszyscy są gotowi oraz ilu ludzi ma w teamie. Oczywiście odpowiedzieli źle i w „nagrodę” dostali serię ćwiczeń.

Następnym etapem selekcji były zadania sprawdzające naszą pamięć:

● Kolejno w zespołach biegaliśmy między znajdującymi się w różnych miejscach instruktorami, którzy przekazywali nam hasła do zapamiętania. Podczas tego zadania zrezygnował następny kolega z naszego teamu.

● Na czas mieliśmy dobiec do kartki, na której zapisany był ciąg liczb i liter, wrócić i przekazać go instruktorowi. Nie muszę wspominać co było „nagrodą” za spóźnienie się lub podanie błędnego kodu.

Jedno z zadań na selekcji miało sprawdzić nasze umiejętności surwiwalowe. Musieliśmy rozpalić krzesiwem dwa ogniska na każdy zespół. Przy dużym zmęczeniu, wilgotnym drewnie na ognisko to nie jest łatwa sprawa, ale ostatecznie naszemu zespołowi udało się rozpalić ogień.

Przed pójściem spać zostaliśmy znów zostaliśmy przeszukani w celu ustalenia czy nikt nie zostawił sobie czegoś nieregulaminowego, po znalezieniu u kogoś scyzoryka w plecaku, mieliśmy do wykonania kolejną serię ćwiczeń. Warto wspomnieć, że od początku przeszukiwania rozpoczął się nasz czas na sen. Posypały się kolejne rezygnacje.

Nie wiem jak długo pozwolono nam spać. Ponieważ na etapie kompletowania ekwipunku zrezygnowałem ze śpiwora, obudziłem się trzęsąc się z zimna. Po chwili dostrzegłem ciemne sylwetki wchodzące na wał znajdujący się wokół naszego miejsca noclegowego. Dobrze wiedziałem co za chwilę miało nastąpić. Nie wiem za to, co czuli koledzy, wybudzeni ze snu krzykami i wybuchami granatów.

Przez kilkanaście minut wykonywaliśmy różne ćwiczenia: pompki, przysiady, pajacyki, naprzemienne padnij-powstań. Co chwilę dostawaliśmy czas na spakowanie się i zabranie plecaków, jednak było go na tyle mało, że dopiero po kilku próbach udało się wszystkim zebrać. Rozpoczęliśmy przemieszczanie czołgając się. Trwało to kilkanaście minut, aż dotarliśmy na polanę, na której kontynuowaliśmy ćwiczenia ustawieni w kółko.

Podczas całej selekcji co jakiś czas wymienialiśmy się plecakami. Czasami trafił się plecak lżejszy od własnego, czasami znacznie cięższy. Podczas któregoś z ćwiczeń musieliśmy położyć się na ziemi na brzuchu i tak już zostaliśmy…

O świcie zostało nas 13. Przez dłuższą chwilę wykonywaliśmy ćwiczenia mające na celu rozruszanie zastałych stawów, rozciągnięcie mięśni, aby przygotować je do kolejnego katowania. Gdy rozpoczęliśmy bieg na nasz plac noclegowy byłem przekonany, że za chwilę wykonamy kolejną ilość ćwiczeń. Tam czekało mnie jednak miłe zaskoczenie. W nagrodę za przejście poprzedniego etapu mogliśmy otworzyć skrzynię, którą wcześniej nosiliśmy. Wewnątrz skrzyni poza sporym kawałkiem betonu były puszki konserw, ananasów i brzoskwiń. Mogliśmy rozpalić ognisko i spalić skrzynię oraz zjeść zawartość puszek. Trochę czasu zajęło nam ich otwarcie, ponieważ zostały z nich pousuwane zawleczki do otwierania.

Rozpoczął się kolejny etap selekcji. Czołgając się jeden za drugim przemieszczaliśmy się za instruktorem, co jakiś czas wykonując pompki. Czołgaliśmy się na brzuchu, na plecach głową lub nogami do przodu. Cały czas powtarzano nam, że nie jesteśmy już teamem i że każdy walczy o swoje. Gdy ktoś został wyprzedzony, dostawał za karę 10 przysiadów do wykonania. W ramach odpoczynku od czołgania znowu zostaliśmy przeszukani, kiedy już nic nie znaleziono, powróciliśmy do czołgania. Z minuty na minutę pokonywaliśmy kolejne metry za instruktorem, aż wspięliśmy się na jedną z górek obok naszego placu noclegowego. Całą drogę instruktorzy krzyczeli na nas i podawali czas do zakończenia selekcji: 3 godziny. Na górce czekali na nas pozostali instruktorzy. Gdy ktoś już do nich dotarł, miał chwilę czasu na odpoczynek i napicie się. Gdy ostatnia osoba dotarła na górę, rozpoczęliśmy kolejne ćwiczenia, tym razem burpreesy. Po wykonaniu 3 powtórzeń padła komenda „Powstań, koniec selekcji”.

Selekcja zakończyła się o godzinie 9:25. Wykonane przez niecałą dobę zadania, dystans pokonany biegiem, marszem lub czołgając się oraz około godzina snu, spowodowały, że z początkowej trzydziestki, zostało nas trzynaścioro. Czy było ciężko? Bardzo. Czy było warto? Na pewno:)

Krzysiek, 933