Formacja SGO

20210129 Kurs CLS + K9

Skrót informacji w meldunku SALTR:

SITUATION: Rekruci SGO Śląsk (członkowie Sekcji Ratownictwa Taktycznego SGO) wzięli udział w kursie CLS + K9 TCCC organizowanym przez Fen Crew K9 & Med Training

ACTION: Kurs obejmował aspekty medyczne, taktyczne i sprzętowe taktyczno-bojowej opieki nad poszkodowanym człowiekiem i psem bojowym

LOCATION: Boguszyce, Strzelnica DGS – Łuczyna

TIME: 291800STY21-311500STY21

REACTION:

Krótka zapowiedź.

Piątkowy wieczór, czyli pierwsze godziny naszych zmagań z “psioludzką” medycyną zapowiadały się bardzo ekscytująco. Mimo zmęczenia (część z nas dopiero co skończyła dyżur na ZRM/SOR) i pokonanej trasy, próg drzwi naszego instruktora przekroczyliśmy w pełni zmotywowani do działania. Humory dopisywały, ponieważ o ile zakres kursu wydawał się nam bardzo atrakcyjny, o tyle znaliśmy już naszego prowadzącego i wiedzieliśmy, że czeka nas weekend pełen dobrej zabawy. Z Fenem, czyli Tomaszem Stępniem – człowiekiem od ćwierć wieku związanym ze „służbami”, założycielem Fen Crew i twórcą tej formuły szkoleniowej. Po raz pierwszy mieliśmy styczność na Zawodach Ratowniczo Taktycznych Grup Paramilitarnych w 2019. Właśnie podczas tego eventu mieliśmy przyjemność uczestniczyć w pierwszych naszych warsztatach z zakresu udzielania pomocy psom służbowym i mieć możliwość wykazania się nabytą wiedzą w trakcie trwania scenariuszy medycznych. Jakiś czas później również dzięki uprzejmości firmy Ready2Rescue pojawiła się kolejna okazja na zacieśnienie więzów. Mianowicie udział w zawodach Paramedyk 2019 w roli pozorantów. Scenariusz stworzony wspólnie przez Fen Crew i R2R, który przewidywał zaopatrzenie funkcjonariusza przewodnika oraz jego rannego psa, zaskoczył niejednego policyjnego kontrterrorystę czy żołnierza. Po tych jakże nielicznych, ale intensywnych dniach z psią medyką wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z prawdziwym fachowcem, znającym się na swojej robocie.

Dzień pierwszy.

Skoro główną część kursu stanowi element CLS, to też zaczęliśmy od teorii TCCC. Zakres stanowił krótkie wprowadzenie do medycyny pola walki, wyróżnienie stref działania oraz określonych interwencji podejmowanych w poszczególnych strefach według protokołu MARCH. Nie zabrakło nieco anatomii i patofizjologii przy omawianiu m.in. odmy prężnej czy wstrząsu krwotocznego. Zostały wyszczególnione wszelkie urazy z jakimi możemy spotkać się na polu walki (w tym trzej główni zabójcy) oraz sposoby radzenia sobie z nimi. Standardowo przytoczono również “dziewięciolinijkowca” (9LINE), kartę TC3 (TCCC Card) i metodę przygotowania tej dokumentacji. Dla członków SRT SGO ta część stanowiła małe utrwalenie znanych już faktów. Jak już zdążyliśmy się przekonać, wiedza nie odświeżana i niewykorzystywana, to wiedza zapomniana…

Niedługo potem czekała na nas niespodzianka. Fen zaserwował nam procedury TCCC w nowej dla nas formule, czyli Canine TCCC. Jako, że było to uzupełnienie programowe kursu „ludzkiego”, obejmowało tylko wybrane zagadnienia z K9 TC3. O ile można powiedzieć, iż wytyczne w dużym stopniu są zbieżne, o tyle różnice w podejściu do “klienta” już znaczne. Poznaliśmy między innymi sposoby ewakuacji rannego K9 w CUF, czy też bezpiecznego podejścia i prowadzenia czynności przy urazowym MWD w TFC – sprawdzenie parametrów i sposoby sprawowania nad nim kontroli. To wszystko wzbogacone rzecz jasna o prowadzenie dokumentacji medycznej na stosowanej w przypadku rannego Canine Tactical Combat Casualty Care Card (C-TCCC) oraz o raport w formule S-MIST. Niezwykle istotne były także wybrane zagadnienia z anatomii psa, czy odrobina behaviouru, abyśmy przyswoili „którą stroną pies szczeka, a którą zaś s…” i zrozumieli podstawy psich zachowań.

Następnie przyszła kolej na praktykę. Pierwszymi elementami części praktycznej były trzy metody zakładania opasek uciskowych. W repertuarze znalazły się m.in. SAM XT, CAT gen 7 i TX3, ale ze względu na element pomocy psom, zapoznaliśmy się również z taśmą SWAT (nie zalecaną przez CoTCCC do użycia na człowieku w TC3). Po jakże bolesnych doświadczeniach standardowo jak to na kursie medycyny pola walki czekała nas nauka zakładania wybranych opatrunków, udrażnianie dróg oddechowych, odbarczania odmy prężnej, etc. Pełne badanie MARCH, przygotowanie do transportu i monitorowanie to kolejne etapy, które musieliśmy zaliczyć w czasie szkolenia. Jako, że z tematem nie mieliśmy do czynienia po raz pierwszy, udało nam się uwinąć dość sprawnie i za zgodą prowadzącego dodać nieco od siebie, ale o tym zaraz.

W tej części zmierzyliśmy się również z masywnymi krwotokami, amputacją urazową oraz ranami postrzałowymi u K9. Fen wprowadził dużą porcję realizmu do realizowanych założeń. Mieliśmy możliwość ćwiczenia na dwóch potężnych owczarkach niemieckich, oraz specjalnie skonstruowanym fantomie, wyglądającym jak żywy pies. Fantom postawił przed nami wyzwanie w postaci mocno krwawiącej amputacji urazowej i rany postrzałowej, natomiast specjalnie szkoleni Hati i Skoll,  pokazali nam, jak trudne jest prawidłowe zakładanie i zabezpieczanie opatrunku okluzyjnego u żywego psa.

Wychodząc poza zakres kursu i z czystej ciekawości mieliśmy sposobność osłuchać, monitorować czynność elektryczną serca i zmierzyć ciśnienie czworonoga. Bono, Skoll i Hati zdecydowanie chętne do współpracy zapewniły nam możliwość poszerzenia doświadczenia w kierunku bardziej zaawansowanych zabiegów. Nie zabrakło również krótkich zajęć z kaniulacji (tym razem na człowieku) naczyń obwodowych i płynoterapii. Pozostali kursanci pod okiem kwalifikowanych ratowników medycznych mieli okazję na spróbowanie swoich sił w tym rodzaju interwencji medycznych, przeprowadzonych na sobie nawzajem. Tak o to dodaliśmy swoją małą cegiełkę do weekendu pełnego wrażeń. Dzięki uprzejmości instruktora miło było wybiec nieco poza podstawowy zakres, jednak czekało nas jeszcze sporo nauki. Czas najwyższy, aby wrócić do konkretów. Po całym dniu czekał nas debriefing, podczas którego przedyskutowaliśmy wszelkie zagwozdki w kwestiach merytorycznych i nie tylko.

Dzień drugi.

Czekały nas dość realistyczne zajęcia praktyczne. Otóż działania w fazie Care Under Fire/Threat realizowaliśmy na strzelnicy DGS Łuczyna. Zdecydowanie wrażenia z zakładania opaski “poszkodowanemu” koledze czy sobie samemu, są zupełnie inne, gdy trzeba prowadzić celny ogień ostrą amunicją. Świadomość, że na zawieszeniu mamy broń palną, nieco ochłodziła nasze umysły. Najważniejsze było bezpieczeństwo, a nad nim czuwał Fen oraz instruktorzy z Dobroszyckiego Klubu Strzeleckiego „WILK”. Nigdy wcześniej nie mieliśmy możliwości uczestniczenia w takich zajęciach i zdecydowanie polecamy taką formę treningu działania w pierwszej strefie. Nie można zapomnieć, że w repertuarze znalazły się również drille wykonywane wspólnie z psami. Ochronniki wzroku oraz słuchu, szelki oraz smycz i tym sposobem czworonogi mogły wyjść z nami na pas taktyczny. Ewakuacja rannego za osłonę przy pomocy psa i lonży, strzelanie oraz opatrzenie rannego psa taśmą SWAT i wycofanie, gdy w tym czasie kolega prowadzi ogień. Krótko mówiąc działo się. Tego na rynku cywilnym w Polsce jeszcze nie było.

Warunki zdecydowanie dopisywały, jeśli chodzi o przerobienie zakresu hipotermii. Na zewnątrz śnieg, mróz i wiatr. My z kolei dysponowaliśmy kamerą termowizyjną, kocami Blizzard oraz noszami SKED i noszami MSTS firmy ResQline. Po wcześniejszym odświeżeniu wiedzy teoretycznej, byliśmy gotowi w praktyce zastosować metody walki z hipotermią. Zabezpieczenie termiczne, tips&tricks odnośnie zaopatrywania oraz ograniczenia utraty ciepła i szybka ewakuacja. Do tego debriefing i wysnute w trakcie wnioski. Tego wieczoru po ciężkim dniu czekał nas już tylko odpoczynek. Mimo to, iż byliśmy już zmęczeni, tematy dyskusji nadal oscylowały wokół medycyny i taktyki. W końcu na miejscu znajdowali się sami pasjonaci.

Dzień trzeci.

W dniu trzecim, wykonaliśmy kilka symulacji wysokiej wierności, aby sprawdzić poziom naszej wiedzy (nowo zdobytej oraz utrwalonej) i umiejętności praktycznych. Rany postrzałowe, amputacje urazowe, poparzenia, generalnie wszystko co może spotkać poszkodowanego na polu walki zostało tego dnia zaopatrzone przez uczestników kursu w czasie trwania scenariuszy. Po nich czekał nas egzamin pisemny z części „ludzkiej”- meldunek MEDEVAC, procedury postępowania w strefie CUF i TFC, itd. Zaraz po zdaniu części teoretycznej przyszedł czas na kulminacyjną symulację zaliczeniową – żołnierz z ranami postrzałowymi, przeciwnik prowadzący ostrzał, stare okopy w lesie. W skrócie zimno i strzelają. Działanie w CUF, po zerwaniu kontaktu działanie w ramach procedur TFC, przygotowanie do ewakuacji na noszach SKED i… Ewakuacja rannego po śniegu na noszach ciągniętych przez psy. Prawdziwy taktyczny, psi zaprzęg medyczny. Takiego CASEVAC-a jeszcze nie widzieliśmy.

Podsumowanie.

Szkolenie zakończyło się późnym popołudniem – podsumowanie, wręczenie certyfikatów i uścisk dłoni prezesa. Z kursu wynieśliśmy wiele nowej wiedzy i mieliśmy możliwość swojego warsztatu praktycznego w różnych warunkach. Co również ważne nawiązaliśmy wiele nowych znajomości i wzmocniliśmy te już trwające. Z całą pewnością można stwierdzić, że Fen powiększa w Polsce grono pasjonatów dziedziny psiej medycyny. Przede wszystkim ma niesamowite doświadczenie w pracy z czworonogami, co mogliśmy odnotować w czasie trwania szkolenia. W kraju jak najbardziej potrzebne jest szerzenie świadomości, że psie życie to nadal życie i warto dołożyć wszelkich starań, by je ocalić. Wcześniej jednak warto przeszkolić się w tym kierunku. Właśnie m.in. to zostało nam uświadomione tego weekendu. Na pochwałę zasługuje również przyjazna atmosfera, przy której nauka to czysta przyjemność. Humor dopisywał nam przez cały czas trwania kursu. Z całą śmiałością można stwierdzić, że takiego klimatu w trakcie kształcenia jeszcze nie doświadczyliśmy.

Z pewnością kolejną pozycją na naszej liście jest „psi kurs” w Fen Crew, w pełnym zakresie programowym.

Relacja: Fazol
Zdjęcia: Klaudia Lazar, Fazol