Formacja SGO

20210717 Podsumowanie ogólnopolskiej selekcji SGO OPS11C

Skrót informacji w meldunku SALTR:

SITUATION: Na Ogólnopolską Selekcję SGO „OPS11N″ stawiło się 9 kandydatów
ACTION: Selekcję ukończyło 4 kandydatów
LOCATION: Warszawa
TIME: 171200LIP21-181200LIP21
REACTION:

17 lipca godzina 11:45, temperatura zbliża się do 30 stopni Celsjusza. Dochodzę do placu ćwiczeń Wojskowej Akademii Technicznej, który już niedługo stanie się placem tortur. Na miejscu już czeka jeden ze śmiałków, a pozostali powoli się schodzą. Jesteśmy w komplecie- jeden twardy góral, jedna dziewczyna, dwóch chłopaków z Krakowa oraz reprezentanci Poznania, Gdańska i Warszawy. Przedział wiekowy waha się od 19 do 48 lat, a każdy z nas ma inne doświadczenia, oczekiwania i plan, który szybko zostanie zweryfikowany.
Pojawiają się pierwsi instruktorzy, którzy informują nas o etapie preselekcji. Jest to jedyny moment, w którym nasze działania zostaną poddane ewaluacji indywidualnej. Każdy z uczestników ma jedną minutę na wykonanie maksymalnej ilości podciągnięć, pompek, brzuszków oraz przysiadów. Ostatnim ćwiczeniem jest bieg na dystansie jednego kilometra i tutaj pojawia się pierwsza ofiara. Od tego momentu zespół liczy 8 osób i składa się wyłącznie z mężczyzn. Aby przetrwać czekające nas trudy, musimy stać się jednym organizmem.

Udajemy się na polanę, która teraz jest naszym domem przez kolejne 24 godziny. Rewizja pozbawia nas wszelkich elektronicznych elementów, co uniemożliwia kontrolę upływającego czasu. Dodatkowo jest to moment na ostatni przegląd wyposażenia. Jeśli weźmiesz za mało, ryzykujesz braki prowiantu, zapasowej odzieży lub innych akcesoriów. Plecak wypchany po brzegi sprawi, że boleśnie odczujesz każdy dodatkowy kilogram.

Następne godziny zlewają się w nieustanny ciąg ruchu i testowania możliwości fizycznych ciała oraz psychiki. Wspieramy się i motywujemy do dalszej walki, a podczas rzadkich momentów pauzy- uzupełniamy niedobory energii oraz poprawiamy stan sprzętu. Istotnym elementem selekcji jest również część edukacyjna, a ta odbywała się w magicznym „Źródełku Wiedzy”. Tak właśnie nazywało się bagno, w którym wszyscy kandydaci wykonywali kolejne serie brzuszków oraz pompek i zdobywali niezbędne informacje taktyczne.
Kolejną „atrakcją” stały się solidne bale drewna, które przebyły na naszych barkach niezliczone ilości kilometrów. „Damy”, bo tak instruktorzy kazali zwracać się do kłód, musiały być traktowane z odpowiednim szacunkiem, a każda oznaka niesubtelności była surowo karana. Intensywność działań sprawia, że przed nocą rezygnuje kolejnych dwóch uczestników.

Szybki kurs TCCC to dla wszystkich chwila oddechu. Zyskujemy nową dawkę wiedzy, którą musimy opłacić w znajomym już bajorku. Mokrzy i obtoczeni w piasku wracamy do naszej bazy. Instruktorzy zezwalają na dwie godziny snu, ale mieszanka wilgotnej odzieży oraz wszechobecnych komarów uniemożliwia regenerację.

Budzi nas dym rac, strzały petard oraz krzyki- to znak, że czas odpoczynku właśnie minął, a machina zmęczenia rusza od nowa. Czołganie się, pompki, burpeesy i przysiady sprawiają, że mięśnie palą żywym ogniem, a ciało wykonuje polecenia już tylko dzięki sile woli. Powrót na tor przeszkód okazał się zbyt wielkim wyzwaniem dla śmiałka numer 1125 i w ten sposób zostaje nas tylko 5.
Ciekawą odmianą wydaje się turlanie pod górkę usypaną z kamieni, aby za chwilę zejść na dół i powtórzyć całą sekwencję. Instruktorzy prześcigają się w kolejnych zadaniach, które mają na celu przekonanie nas do rezygnacji i powrotu do wygodnej rzeczywistości. Kolejne godziny i kolejne zmagania, które testują granice wytrzymałości, a w głowie utkwiło mi jedno zdanie wypowiedziane przez szkoleniowca: „możesz iść – możesz biec”.

Po kolejnych kilometrach biegu wracamy na polanę i otrzymujemy misję- nasze „damy” muszą wrócić na miejsce. Problem polega na tym, że kłody mają nad nami dwukrotna liczebność, więc konieczne są dwie tury. Każdy krok odbiera resztki sił. Tuż przed drugim wymarszem odpada kolejny śmiałek.

Pozbawieni ciężaru kierujemy się w stronę bazy, aż pada komenda- czołgać się! Ostatnia czwórka wykonuje niezdarne ruchy raz pod górę, za chwilę znowu w dół przez piaski, trawę oraz kamienie. Docieramy do instruktorów i ustawiamy się w podporze. Po chwili niepewności jeden z nich oznajmia nam: „koniec selekcji”.

Był to najcięższy wysiłek fizyczny, jaki miałem okazję doświadczyć, ale również jeden z najlepszych momentów. Blisko 24 godziny nieustannej walki z własnymi słabościami sprawia, że w jedną dobę przechodzisz na zupełnie inny poziom. Jesteś silniejszy, mocniejszy psychicznie, wzrasta Twoja pewność siebie, bo wiesz, że właśnie przesunąłeś kolejną granicę możliwości.

Selekcja SGO nie jest łatwa, ale z pewnością warta udziału. Niezależnie od płci, wieku oraz celu, jest to doskonała możliwość sprawdzenia na co Cię stać, a dzieje się to wyłącznie w warunkach ekstremalnego zmęczenia.

Relacja: 1129